Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zawsze gotowi do drogi

Katarzyna Renkiel, Ewa Drzazga
Wojciech Chęciński z Piotrkowa kocha jeździć motocyklem, bliźniacy ze Szczercowa podróżują samochodem. Każdy ma swój sposób na przeżycie ciekawej przygody.

Dalekie wyprawy, niezliczona liczba przygód, niesłabnąca chęć poznawania nowych miejsc i ludzi - te rzeczy pociągają wielu, jednak nie każdy może sobie na nie pozwolić. Głównym problemem jest zazwyczaj brak czasu, a najlepszym okresem na realizację marzeń jest dopiero emerytura.


O tym, że po sześćdziesiątce nadal można żyć pełnią życia, przekonują Wojciech Chęciński z Piotrkowa oraz Witold Rybak z Radomska. Pierwszy z nich jest wielkim miłośnikiem motocykli.


- Swój pierwszy motocykl dostałem w prezencie od mamy, gdy miałem 16 lat - wspomina piotrkowianin. - Mogłem wtedy jeździć tylko na krótkie dystanse, maksymalnie do 30 km, bo byłem jeszcze bardzo młody.


W ciągu kilkudziesięciu lat pan Wojciech cztery razy zmieniał motocykl, obecnie jeździ BMW Adventure, który w zupełności zaspokaja jego potrzeby. W dwóch metalowych skrzyniach zamieszczonych przy tylnym kole pakuje wszystkie potrzebne rzeczy.


- Do tej pory zwiedziłem już 55 państw - mówi Wojciech Chęciński. - Byłem też na wszy-stkich kontynentach z wyjątkiem Australii i Antarktydy - wymienia.


Pan Wojciech intensywnie zaczął realizować swoje hobby jakieś osiem lat temu. W swoją pierwszą podróż zagraniczną wybrał się do Chorwacji.


- Jeżdżę sam, bo wtedy jestem odpowiedzialny tylko za siebie. Zresztą wtedy czuję się najlepiej - mówi piotrko-wianin.
Do każdej podróży trzeba się odpowiednio przygotować, zaplanować trasę, spakować się i zrobić przegląd motocykla.


- O noclegu myślę w trakcie podróży, nie rezerwuję wcześniej miejsca, wolę szukać go spontanicznie. Zawsze przecież jest śpiwór i namiot, a czasem znajdą się też dobrzy ludzie.
W tę sobotę pan Wojciech wybiera się nad Jezioro Bajkał w Azji, a jeśli starczy mu sił, chce także przejechać i zwiedzić Mongolię.


- Czasem znajomi pytają mnie, czy chce mi się tak jeździć, czy nie lepiej byłoby np. odpocząć w domu, ale zawsze odpowiadam im, że ważne robić w życiu to, co się lubi, co sprawia przyjemność - mówi.
Podróż na kontynent azjatycki potrwa około miesiąca.


- Jest jeszcze tyle miejsc, które chciałbym zobaczyć - dodaje pan Wojciech, który czasem w podróż zabiera także rodzinę, ale zazwyczaj są to krótkie trasy po Polsce. - Trzeba w życiu coś robić, a motocykle to jest właśnie to, co kocham.


Miłość do dwóch kółek od zawsze nosił w sobie także radomszczanin, Witold Rybak, który często bierze udział w rajdach. W kwietniu startował w rajdzie rowerowym pod hasłem "Wiosna Żaków tropem powstańców styczniowych", który zorganizował piotrkowski oddział Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego.


- Zawsze lubiłem jeździć na rowerze, ale pracując nie miałem na to czasu. Teraz na emeryturze wreszcie czas się znalazł, z czego intensywnie korzystam - mówi.


Pan Witold jest w trasie nawet 5-6 miesięcy w roku, intensywnie zaczął jeździć około 7 lat temu. Zwiedził już na rowerze wybrzeże Bałtyku, objechał Hiszpanię, Portugalię, Francję, Laos i Tajlandię, w tym tygodniu wrócił z Koszelówki pod Płockiem. Radomszczanin woli wyprawy w małych grupach, choć i duże mają zalety, bo, gdy popsuje się rower, zawsze ktoś pomoże.


- Pamiętam, że podczas pewnej wyprawy, jednemu z nas rower popsuł się siedem razy w ciągu jednego dnia. To rekord - śmieje się.
Uczestnikom rowerowych wypadów nie brakuje także poczucia humoru.


- Pamiętam, że kiedy byliśmy na Ukrainie ludzie, których mijaliśmy współczuli nam, myśląc, że nie stać nas na inny środek transportu. W rzeczywistości rowery, jakimi jechaliśmy, były więcej warte niż auta niektórych z tych osób - opowiada pan Witold, według którego rower to sport dla wszystkich, bez względu na wiek.


Swój patent na podróżowanie mają też Paweł i Piotr Bębnowscy, bracia bliźniacy z podszczercowskich Niw. Od sześciu lat wakacyjne wyprawy planują "po swojemu". Jadą własnym samochodem, wyznaczają cel, do którego chcą dotrzeć i... w drogę. Dopiero w trasie okazuje się, gdzie będą spać i co zdążą na danym etapie zobaczyć. Cel na tegoroczne wakacje to Portugalia.


- Chcielibyśmy zahaczyć o Barcelonę, Madryt, a w drodze powrotnej o Paryż - mówi Paweł Bębnowski. - Ale jak ten plan sprawdzi się w praktyce, zobaczymy. Zawsze są jakieś niespodzianki.
Właśnie niespodzianki, absolutna swoboda wyboru i to, że trzeba być przygotowanym na każdą sytuację, to jego zdaniem największa zaleta takiego sposobu podróżowania.


- W ciągu tych sześciu lat zdążyliśmy zobaczyć ponad dwadzieścia europejskich stolic - mówi Paweł Bębnowski. - Chcielibyśmy obejrzeć wszystkie, trochę ich nam jeszcze zostało...


Ekipa, która wsiada do ich vana, jest stała. To oni dwaj oraz dziewczyna Pawła. 
- To ważne, żeby podróżować w zgranym towarzystwie, gdy wiemy, że mamy wspólne oczekiwania i możemy na siebie liczyć - mówi młody podróżnik. - Piotr i ja jesteśmy bliźniakami, bardzo wiele cech mamy wspólnych, również jeśli chodzi o sposób spędzania wolnego czasu.
O tym, że trzeba być gotowym na wszystko, zdążyli się już nie raz i nie dwa przekonać.


- Gdy byliśmy w Chorwacji, przyszliśmy w miejsce, gdzie zaparkowaliśmy auto, a tam samochodu... nie ma! - opowiada Paweł. - Okazało się, że zostało sholowane na parking pięć kilometrów dalej, bo zaparkowaliśmy na zakazie. Ale zanim się zorientowaliśmy, że nikt nam go nie ukradł, minęło trochę czasu. A ile było nerwów...


Podobnie jak wtedy, gdy na tureckiej granicy celnik zagroził, że nie wyjadą z tego kraju, bo auto nie należy do nich.
- Faktycznie, samochód był zarejestrowany na naszego tatę. Celnik nie dał sobie tego wytłumaczyć, mówił, że ukradliśmy ojcu i koniec - wspomina Paweł. Na szczęście do sprawy włączył się młodszy z celników. Powiedział, że jeśli pokażą mu faks z Polski z pisemnym oświadczeniem, że samochód faktycznie ktoś im pożyczył, pojadą dalej.
- Tata nie miał dostępu do faksu, a liczył się czas. Zadzwoniłem do koleżanki, żeby napisała takie oświadczenie, podpisała się, przefaksowała i ... pojechaliśmy dalej - śmieje się Paweł.


Jego zdaniem, właśnie takie przygody stanowią o uroku podróżowania

.
- My nie zabieramy ze sobą nawigacji satelitarnej - dodaje Paweł. - Najlepiej polegać na sobie, mapach i własnej pomysłowości.

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na piotrkowtrybunalski.naszemiasto.pl Nasze Miasto